Wywiad z Robertem Pryglem
data dodania: 25-06-2009, 00:11

Wywiad z Robertem Pryglem


Wywiad przeprowadzony przez redaktorów strony siatkowka24.pl


- Zacznę od standardowego pytania, między innymi ze względu na porę roku. W jaki sposób spędza Pan tegoroczne wakacje?
- Jak co roku pojedziemy na naszą działkę, tam czujemy się najlepiej. Niedaleko mamy duże jezioro. Wokół nas praktycznie nikogo nie ma, poza jednym sąsiadem, który jest zresztą bardzo miłym, wesołym człowiekiem. Reasumując: swój urlop spędzę z rodziną w miłej, spokojniej atmosferze, z dala od wielkomiejskiego szumu i hałasu.

- Był Pan pierwszym Polakiem występującym w rosyjskiej Super Lidze. Czy wiele razy koledzy pytali Pana o warunku panujące w kraju a także o poziom rozgrywek?
- Zgadza się. Otrzymywałem wiele telefonów, maili od swoich kolegów odnośnie samej Rosji, jako kraju a także rozgrywek. Niektórzy zaczęli mnie uważać za speca od tamtejszych rozgrywek. Zresztą nawet w tym sezonie Łukasz Kadziewicz czy Zbyszek Barmtan dzwonili do mnie z pytaniem, czy warto, jakie są wady a jakie zalety takiej przeprowadzki. Ja na przykład w dalszym ciągu utrzymuje kontakty ze swoim klubem Gazpromem Surgut. Z wieloma siatkarzami nadal mam kontakt. Zawsze staram się pomóc siatkarzom chcącym obrać kierunek Wschodni, jestem pewien, że oni zrobiliby dla mnie dokładnie to samo.

- Wielu kibiców mocno się zdziwiło, kiedy usłyszało, że Pańskim nowym klubem będzie Jadar Radom, a więc zespół który w ostatniej chwili zdołał wywalczyć utrzymanie w PlusLidze. Czy nie obawia się Pan, iż taka sytuacja w tym sezonie może ponownie mieć miejsce?
- Obawiać się nie mam czego, jestem pewien, że taka sytuacja w tym sezonie nie powtórzy się ponownie. Taki przypadek spotkał mnie już w barwach Legii Warszawa. Natomiast teraz, ze względu na mój wiek, po prostu nie mam się czego bać. Nie przyszedłem do Radomia po to, aby ten klub grał tak jak w tamtym roku. Mam nadzieję, że przyjście mojej osoby także będzie się wiązało z poprawą gry teamu prowadzonego przez Jana Sucha. Poprzedni sezon był w ogóle bardzo pechowy dla Jadaru. Jednak w tym sezonie musi ta gra wyglądać dużo, dużo lepiej. Jesteśmy w stanie zagrać dobrze, sprawić radość naszym kibicom, pokonując teoretycznie od nas silniejsze ekipy. Nie chcę za bardzo wybiegać w przyszłość, ale mam nadzieję, że w tym sezonie powalczymy o coś więcej, aniżeli o utrzymanie ligowego bytu dla Radomia. Po cichu liczę, że mamy szansę na zajęcie miejsca od ósmego do szóstego w fazie zasadniczej.

- Podobno w Jadarze ma Pan pełnić rolę grającego-drugiego trenera. Jest to zdecydowana nowość dla Pana, czy łączenie obu tych funkcji nie będzie sprawiało większych trudności?
- Sprawa wygląda tak, że wiele się o tej sprawie pisało, zanim zostało cokolwiek ustalone. Po rozmowach zarówno z prezesem klubu, jak i trenerem Janem Suchem ustaliłem, że w moim przypadku łączeniu funkcji drugiego trenera oraz zawodnika na boisku na razie nie wchodzi w grę. Byłoby to niemożliwe, bo czuję się jeszcze na siłach, aby grać na maxa przez rok, może nawet dwa lata. Chciałbym sporo grać, być ważną częścią zespołu. Nie czułbym się dobrze… pełniąc obie te role czułbym się nie fair w stosunku do moich partnerów z zespołu. Podsumowując: ten rok na pewno spędzę w pełni na boisku, a co będzie dalej, to zobaczymy.

 - Jak ocenia Pan naszą „odmłodzoną” reprezentację po czterech rozegranych, jak do tej pory, spotkaniach w Lidze Światowej.?
- Dla wielu młodych zawodników gra w reprezentacji jest zupełnie inną grą, aniżeli klubie. Tam często jeszcze pełnią rolę rezerwowych, natomiast w reprezentacji muszą grać przy pełnych trybunach, przy niesamowitym tumulcie, z taką atmosferą nie wszyscy zawodnicy muszą sobie już teraz poradzić. W Polsce będzie jeszcze głośniej, niż dotychczas. Jednak ja jestem dobrej myśli, wiem, że tych facetów stać na wiele! Pamiętam, że kiedy ja po raz pierwszy grałem przeciwko takiej publiczności, to praktycznie nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje. Myślę, że miną dwa, może trzy miesiące zanim część z tych chłopaków zacznie nieco inaczej patrzeć na całą otoczkę tych rozgrywek. Wierzę, że zejdzie z nich trochę presja, że opanują swoje emocje. Jeżeli chodzi o samą grę, ciężko jest cokolwiek powiedzieć, nie ma co ukrywać, że mecze z Brazylią im nie wyszły. Należy zaznaczyć, że „Canarinhos” grali solidnie, ale na pewno nie tak, jak główni faworyci wielkich siatkarskich imprez. Oni się jeszcze uczą gry na międzynarodowym poziomie, a że ta nauka nie idzie na darmo świadczy niedzielne zwycięstwo z reprezentacją Wenezueli. Podsumowując, są to zawodnicy, którzy mogą być bardzo solidnym wzmocnieniem podstawowych siatkarzy naszego zespołu. Myślę, że za około dwie kolejki, oni pokażą na co ich naprawdę stać… w meczach przeciwko Finom, którzy prezentują podobny, porównywalny poziom do aktualnego potencjału Polaków.

 - Czy, nawet mimo kłopotów Mariusza Wlazłego i Grzegorza Szymańskiego, temat
reprezentacji jest dla Pana zamknięty?

- Wydaje mi się, że na to pytanie nie ma co odpowiadać, czy bym chciał grać czy
nie, czy bym mógł czy też nie.. myślę, że ten temat jest dla mnie zamknięty.
Po takich ruchach Daniela Castellaniego, takie pytanie prawdopodobnie nie
zostanie już nigdy zadane. Uważam, że swoją szansę powinna dostać młodzież.
Jestem pewny, że są w stanie osiągnąć rzeczy wielkie! Będę za nich
trzymał kciuki w każdym spotkaniu.

- Wraca Pan do Radomia po siedmiu latach gry m.in. w Jastrzębskim Węglu. Według wielu był to dla Pana bardzo udany okres w karierze. Jakie wydarzenie zapamiętał Pan najbardziej, a o czym chciałby najszybciej zapomnieć?
- Jeżeli dobrze pamiętam, było to nawet 8 lat (śmiech)! Wspomnień mam z tego okresu co niemiara. Ciężko jest mi wymienić jedno. Jednak, jeżeli musiałbym wybierać, to na pewno byłaby to postawa Jastrzębskich kibiców, którzy spędzili kilkadziesiąt godzin w autokarze, po to, by dopingować nas w Finale Challenge Cup w tureckim Izmirze. To było coś niesamowitego. My mieliśmy sprawę o tyle ułatwioną, iż podróżowaliśmy samolotem. Nie wiem, czy ja wytrzymałbym takie trudy podróży, stąd mój podziw do nich wzrastał z każdym kolejnym dniem i godziną. W czwartek po Final Four graliśmy w 1. rundzie play-off z Olsztynem, a oni już tam byli! Nie wiem, czy ktoś ma w Polsce jeszcze takich fanów, jak Jastrzębski Węgiel. Natomiast, co do przykrych sytuacji, ja osobiście takowe staram się szybko wyrzucać z pamięci, to tyle na ten temat.

- Transfer Pawła Abramowa jest absolutnym hitem tegorocznego okienka transferowego. Czy Pańskim zdaniem Rosjanin poradzi sobie w Plus Lidze?
- Myślę, że odpowiedź na Pańskie pytanie przyjdzie z czasem. Jednak, bez wątpienia, Paweł jest klasowym zawodnikiem i mam nadzieję, że Rosjanin pomoże Jastrzębiu zarówno w lidze, jak i europejskich pucharach. Ja nie ukrywam, że dwa lata spędzone w Jastrzębiu będę miło wspominał, grałem z naprawdę kapitalnymi zawodnikami, którzy byli równi, zarówno w hali, jak i poza nią. Mieszkałem w Żorach. Małym, ale jakże pięknym mieście! Moja sympatia do klubu nie minęła równo z moim odejściem, będę kibicował zarówno Jastrzębskiemu, jak i samemu Pawłowi. Nowego nabytku zespołu za bardzo nie znam, miałem jednak możliwość grania przeciwko niemu kilkakrotnie, zarówno w reprezentacji, jak i w lidze rosyjskiej. Ocena jego przydatności sportowej do zespołu z Jastrzębia nie podlega żadnej dyskusji, gdyż jest to zawodnik wysokiej klasy, bardzo uniwersalny. Jest to bardzo dobry ruch ze strony działaczy, zarówno my (Polacy), jak i Paweł (Rosjanin) jesteśmy Słowianami, tak więc łatwiej jest nam się porozumieć. Doskonałym przykładem na to, iż obcokrajowiec nie musi być gwiazdą, silnym punktem zespołu, jest Niko Freriks. Holender posiada ogromne umiejętności, jednak nie potrafił znaleźć wspólnego języka z pozostałymi zawodnikami

- Skoro jesteśmy przy zespole ze Śląska. Okres 2 letniej gry w Jastrzębiu ocenia Pan pozytywnie a może niekoniecznie?
- Te 2 lata były dla mnie wspaniałym okresem. Jak już wcześniej mówiłem, czytając wcześniejsze wypowiedzi zawodników, którzy opuścili klub, dziwiłem się im. Według nich Żory były miastem za małym, za cichym. Jednak dla mnie osobiście, jest to istny raj. Każdy mieszkaniec odnosił się do każdego z szacunkiem, nie było tam miejsca na wielkie sprzeczki. Oczywiście, nie da się uniknąć drobnych sporów, jednak Żory, to wspaniałe miejsce, które mogę polecić każdemu. Kolejną rzeczą na plus są kibice. Nie było tutaj (w Jastrzębiu przyp. red.) miejsca na sterowania dopingiem kibiców. Oni są, byli i będą z klubem na dobre i na złe, bez względu na to, co się stanie. Klub jest w pełni profesjonalny, dobrze zorganizowany, jeżeli miałbym cofnąć czas o dwa lata wstecz, to bez wątpienia podjąłbym taką samą decyzję.

- Ostatnie spotkania poprzedniego sezonu spędził Pan w kwadracie dla rezerwowych. Dla Pana nie była to na pewno przyjemna sytuacja. Jak czuje się zawodnik z takim doświadczeniem, kiedy dowiaduje się, że w najważniejszych momentach usiądzie na ławce rezerwowych?
- No cóż… nie ukrywam, że była to dla mnie nowa sytuacja. Nigdy wcześniej nie zdarzyło mi się nic podobnego. Praktycznie cały sezon byłem podstawowym zawodnikiem, przeszliśmy pierwszą rundę play-off przeciwko Olsztynowi, kiedy także byłem graczem szóstkowym. Wtedy trener Santilli zmienił Niko na Grześka Łomacza, który zdecydowanie wykorzystał swoją szansę, kapitalnie prowadząc grę zespołu. Zmiany dotyczyły także mojej osoby. Zastąpił mnie Igor Yudin, któremu jednak zdarzały się, w moim odczuciu, drobne potknięcia. Odkąd awansowaliśmy do czwórki, trener zaczął stawiać na Igora jeszcze mocniej, niż poprzednio i, wydaje mi się, krok ten spowodowany był polityką klubu. Australijczyk jest zawodnikiem ode mnie młodszym, bardziej perspektywicznym, z większą szansą na wypromowanie swojej osoby. Ja poczułem się tą sytuacją troszkę dotknięty, gdyż poczułem się częścią zespołu, bardzo chciałem pomóc na boisku. Jednak miałem ku temu zdecydowanie mniej możliwości, niż poprzednio. Jednak taki już jest los profesjonalnego zawodnika.

- Dziękuje bardzo za poświęcenie mi swojego cennego czasu.
- Cała przyjemność po mojej stronie.



źródło:
www.siatkówka24.pl
 
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja